Dziś chcę Wam pokazać zupełnie nową torebkę, która wyszła spod igły tuż przed świętami. Miałam przeogromną ochotę napisać o niej wcześniej, jednak stwierdziłam, że święta to nie jest najlepszy czas na chwalenie się swoimi nowymi tworami ;) Mowa o shopperce.
Oczywiście nie jest to pierwsza shopperka, jaką w życiu uszyłam, ale na pewno jest w nieco innym stylu i klimacie niż wszystkie te, które do tej pory zaprojektowałam.
Przede wszystkim i o dziwo (bo to do mnie mało podobne) torebka nie posiada nawet grama aplikacji, ani innych wyraźnych ozdób. Po pierwsze dlatego, że postanowiłam ułatwić sobie życie i uszyć coś mniej skomplikowanego, niż dotychczas, a po drugie przemyślałam sprawę i stwierdziłam, że mój arsenał torebek powinien wreszcie powiększyć się o modele dla dziewczyn, które wolą torby proste, pojemne, o w miarę neutralnej kolorystyce, pasującej do niemal każdej stylizacji.
Tak, wiem. Miała być mniej skomplikowana. Nie wyszło. Składa się z chyba miliona części! ;)
Ma mnóstwo kieszeni: dwie zewnętrzne, trzy wewnętrzne w tym jedną zapinaną na zamek. Zapinana jest na magnesy, ale nie martw się – rzeczy, które chcesz ukryć przed niepowołanymi rękami z pewnością zmieszczą się w zapinanym na zamek organizerze, dopinanym wewnątrz na karabińczyki.
Oprócz tego torba posiada niezwyczajnie doszywane uchwyty i długi pasek do noszenia jej przez ramię. I – jakby tego było mało – ma również usztywnione dno, które zaopatrzyłam w pukle (nóżki) chroniące spód przed zabrudzeniem. Jedynymi ozdobami są niklowane nity, uchwyty, o których wcześniej wspomniałam i może też połączenie kolorystyczne – choć nie kontrastowe (grafit i szarość), to moim zdaniem troszkę dodające torbie uroku. A może własnie dlatego…? Uszyłam ją oczywiście z alkantary :)
Jedna uwaga do wpisu “Nowa shopperka”